piątek, 25 lipca 2014

Nasze chwile przedślubne zamieniły się w koszmar. Złapałam deprechę i żeby nie oszaleć od różnych pomysłów rodzinki (łącznie z zapraszaniem bez naszej wiedzy dodatkowych osób, których nie znamy) musiałam postawić ultimatum, taki trochę szantaż- albo my, albo oni. Nie wiem jaki skutek odniosłam, bo pewnym ludziom nie przetłumaczysz, że wysłaliśmy zaproszenia na wesele dla tych, których chcieliśmy i nie chcemy większej ilości gości, a wpraszanie się na wesele jest bardzo w kiepskim stylu. Mam nadzieję że jednak dotarło- bo ja potrafię wyjść z własnego wesela i nie zawaham się tego zrobić nawet jeśli bym miała iść w sukni przez całe miasto, sama, wkurzona. Nasze wesele miało być małą, kameralną imprezą  wśród tych których kochamy lub się przyjaźnimy. Zasada była prosta. Trochę wymknęło się to Nam spod kontroli, bo uległam naciskom odnośnie zawiadomień i teraz żałuję. Ale kto by pomyślał że ktoś chce zaprosić swojego kolegę, siostrę, brata, wujka koniecznie na wesele do osób których nie zna? A wysłanie zawiadomienia to był tylko pretekst? Choć mówią że apetyt rośnie w miarę jedzenia prawda? Jak wysłali mi zawiadomienie na ślub, a mieszkam daleko to może uda mi się wprosić na wesele? bo jechać na sam ślub to bez sensu. Po prostu totalna masakra. I nawet nie chodzi o pieniądze (choć to też jest bardzo ważne w naszej sytuacji) tylko chodzi o to że my NIE LUBIMY IMPREZ!  I nawet myślałam o tym , by odwołać tu ślub, wesele a wziąć ślub kameralny w małym kościółku w górach, bez żadnej imprezy, bez dodatkowych osób tylko my, świadkowie i ksiądz. Marzenie. i cała się wewnętrznie buntuję na to co się dzieje dookoła, na to że świat oszalał.
Drugi problem z gośćmi zaproszonymi jest taki że ktoś zadeklarował już swój pobyt w Elblągu lub nie, a potem zmienia zdanie (czasami kilkakrotnie). Bardzo się cieszymy jeśli komuś się udało jednak znaleźć, czas, pieniądze by przy Nas być, ale codzienna zmiana listy gości i liczby gości nie wpływa pozytywnie zdecydowanie na nasz nastrój. Szczególnie, że to nie tylko sala, wesele- tylko też taksówki, miejsce do spania, nawet głupie winietki które zostały zamówione , a nagle trzeba dołączać kilka razy poprawioną listę. I jest mnóstwo rzeczy drobnych i większych które dawno mamy załatwione i były z głowy, a nagle urosły do wielkiego problemu, bo jeszcze nagle na raz, dwa trzy trzeba wszystko zmieniać. I najlepsze nie mamy jeszcze dopiętej listy gości. Ale kogo to obchodzi prawda?


Od kilku dni wmawiam sobie że jestem oazą spokoju, byliśmy w kinie na Step Up moim ukochanym, by załagodzić jakoś to wszystko, potrzebuję również meliski. Dobrze jest jest Kołek nasz bohater ostatnich dni który wiedząc o naszych problemach zaproponował wypoczynek z dala od cywilizacji nad jeziorkiem. Ogromnie się cieszymy i jest to Nam to bardzo potrzebne.Dobrze, że możemy liczyć na przyjaciół. Także wczoraj zaliczony grill, choć bez szału, bo my ostatnio mało towarzyscy jesteśmy podbudował nasze morale.

I odliczam godziny do 17, by móc wyjść z pracy i pojechać w nieznane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz